czwartek, 30 lipca 2015

Rozdział Pierwszy

ROZDZIAŁ PIERWSZY


          - Drętwota!

          - Protego!

          - Świetnie, Hermiono! - krzyknął siedzący na biurku Lupin. - Teraz razem z Syriuszem poćwicz obronę przed trochę silniejszymi urokami.

          - Remusie, nie wiem, czy nasza mała Hermionka da sobie radę - powiedział Syriusz, cały czas się uśmiechając, co było ostatnimi czasy rzadkim zjawiskiem.  Hermiona całkowicie go rozumiała. W końcu, gdyby siedziała cały miesiąc w domu, nie mogąc nawet wyjść się przewietrzyć, chyba by zwariowała. Niestety Ministerstwo Magii cały czas go ścigało, a Voldemort prawdopodobnie już wiedział o tym, że jest animagiem.

          Hermiona uniosła jedną brew do góry i uśmiechnęła się figlarnie.

          - No to dawaj!

          Gdy Syriusz rzucił pierwsze zaklęcie Hermiona poczuła się w swoim żywiole. Pojedynkowanie szło jej jak po sznurku. Chociaż teraz miała tylko się bronić, to i tak dawało jej to wielkie pole do popisu. Mogła udowodnić przede wszystkim, że nie jest mimo swojego młodego wieku gorsza od starszych od niej członków Zakonu Feniksa, organizacji stworzonej przez Dumbledore’a w celu walki z Voldemortem.  Razem ze swoimi przyjaciółmi - Ronem, Ginny i bliźniakami, ukazała chęć przystąpienia do organizacji, jednakże byli niepełnoletni (z wyjątkiem bliźniaków) oraz temu pomysłowi stanowczo sprzeciwiła się pani Weasley.

           Pewnego dnia Hermiona dostała za zadanie sprzątnąć jeden z pokoi na trzecim piętrze. Wpadła na pomysł, by uczynić z niego salę do ćwiczeń, w której wraz ze swoimi przyjaciółmi mogła przygotowywać się do obrony i pojedynkowania się ze Śmierciożercami. Od razu po tym podzieliła się swoim pomysłem z Syriuszem i Remusem, którzy bardzo chętnie go poparli. Mogło ich to przygotować na każdą ewentualność. Na to jednak nie chciała się zgodzić pani Weasley, a Hermiona, którą traktowała jak córkę, postanowiła jej się nie sprzeciwiać. Młodzi Weasleyowie byli jednak innego zdania i od razu zaczęli się kłócić ze swoją matką. Matka uważała, że żadnej ewentualności nie będzie, a gdyby jednak była, to obrony nauczy ich nauczyciel OPCM, zaś walką z Voldemortem zajmą się dorośli. Jednak oni uparli się przy tym, że przy ataku ze strony wroga mogliby się potrafić obronić i wypomnieli jej, że za nauczyciela mieli już wariata, idiotę i śmierciożercę. Młodych poparli Syriusz i Remus.  Panią Weasley poparł jednak sam Dumbledore co zadecydowało o wszystkim.

          Koniec końców ćwiczyli tylko wtedy, gdy na Grimmauld Place nie było ani pani Weasley, ani profesora Dumbledore’a. Tak też było i tym razem. Pani Weasley poszła na zakupy, zabierając ze sobą mimo głośnych protestów Rona i Ginny, zaś Fred i George mimo upomnień Hermiony, by nie wysadzili domu w powietrze, z ich pokoju co chwila można było słyszeć jakieś wybuchy. Dlatego Hermiona ćwiczyła dziś sama wraz z Syriuszem i Remusem.

          - Levicortens!* - wrzasnął Syriusz.

          Hermiona zrobiła kolejny zgrabny unik.

          - Expelliarmus!  - różdżka Syriusza wpadła w jej ręce, po czym uśmiechnęła się z satysfakcją do zdezorientowanego nauczyciela.

          - To było oszustwo - powiedział wyczerpany dwugodzinnym treningiem.

          - Miałam się bronić, więc to zrobiłam - powiedziała, podchodząc do niego i oddając mu różdżkę. - Najlepszą obroną jest atak - dodała, uśmiechając się niewinnie.
       
          Lupin zszedł z biurka i zaczął klaskać. Gdy do nich podszedł położył rękę na ramieniu Hermiony i powiedział:

          - Jestem z ciebie naprawdę dumny. Mam nadzieję, że…

          Nagle drzwi otworzyły się z takim hukiem, że dziewczyna, która aktualnie stała tyłem do nich, w pływie emocji skoczyła za Lupina i się za nim schowała. Boże, co za wstyd, pomyślała, rumieniąc się, wychyliła się zza jego pleców i zobaczyła całą czerwoną na twarzy, stojącą z założonymi rękami nieco pulchną, niską, rudą kobietę, której wzrok bardzo przypominał teraz bazyliszka.

          - Hermiono, idź proszę do swojego pokoju, lub do łazienki, ale nie ruszaj się z tych dwóch pomieszczeń, póki nie zawołam was na obiad - powiedziała spokojnie pani Weasley. Nastolatka rzuciła przepraszające spojrzenie Remusowi i Syriuszowi  i wyszła z sali. Będąc już piętro niżej, usłyszała:

          - JAK MOGLIŚCIE MI TO ZROBIĆ?!

*

         Dalej słysząc krzyki dochodzące z góry, Hermiona przekroczyła drzwi sypialni, którą dzieliła ze swoją najlepszą przyjaciółką - Ginny. Pokój był całkiem duży i przestronny, ściany pokryte były ciemnozieloną tapetą w białe paski, duże okna otaczały ciemne zasłony, przeżarte przez mole w niektórych miejscach. W pokoju znajdowała się duża szafa, która i tak nie pomieściła połowy ubrań dziewcząt, biblioteczka, z której Miona przez miesiąc przeczytała wszystkie książki i mogła śmiało powiedzieć, że były całkiem ciekawe, biurko i dwie szafeczki, które stały po obu stronach jednego łoża. Powstało ono na skutek połączenia dwóch łóżek, by dziewczynom było raźniej. Jednakże, mimo dużej ilości światła wpadającego przez okno, Hermiona uważała, że pokój nie sprawiał miłego wrażenia. Wręcz przeciwnie, wydawało jej się, jakby ktoś w nim umarł.

         Wchodząc do pokoju, w pierwszej chwili została zlustrowana przez Ginewrę, która była do tej pory zajęta czytaniem czasopisma ,,Czarownica’’. Ginny  była śliczną, rudowłosą dziewczyną o brązowych oczach i nienagannej sylwetce.

          - No co? - zapytała zaniepokojona Hermiona, gdy wzrok Ginny zaczął skupiać się na jej klatce piersiowej.

          - Nic. Zastanawiam się, czy moi bracia nie rzucili się na Ciebie, gdy tu szłaś - powiedziała z uśmiechem rudowłosa.

          Według niej (i nie tylko niej) Hermiona była bardzo piękną dziewczyną, o długich, ciemnobrązowych włosach sięgających aż do pasa, oczach koloru mlecznej czekolady, zgrabnym nosku i świetnej figurze. Wszystko to teraz zostało podkreślone przez przyklejającą się od potu czarną koszulkę na ramiączkach oraz czarne legginsy.

           - Ja nie wiem o czym mówisz - powiedziała poważnie szatynka.

           - Ty, Granger, to taka cicha woda jesteś - stwierdziła Ginny, głaszcząc się po podbródku. Po czym obydwie dziewczyny zaczęły się głośno śmiać. Kiedy już się uspokoiły Hermiona podeszła do wypchanej szafy i wyjęła z niej swój ręcznik. Tymczasem współlokatorka postanowiła rozpocząć swój wywiad:

            - Moja mama was przyłapała? - spytała.

            - Niestety tak - odpowiedziała, zdejmując powoli swój strój. Co nie było łatwe, ponieważ kleił się cały czas do jej ciała. - Mam wyrzuty sumienia. To ja przecież ich namówiłam, by dzisiaj ze mną poćwiczyli, a twoja mama na nich się wydziera.

            - Nie możesz się tym przejmować, ponieważ sami chcieli nam towarzyszyć od początku, gdy zaczęliśmy ćwiczyć.

            - Masz rację, ale mimo wszystko…

            - Mam rację - uśmiechnęła się. - Co zamierzasz robić dziś wieczorem? - spytała, patrząc jak Hermiona nieudolnie próbuje ściągnąć koszulkę.

            - Nie mam pojęcia. Pewnie znowu będę z Tobą gadać o pierdółkach, tak jak wczoraj - zaśmiała się. - A co? Masz jakąś propozycję?

            - Na dzisiaj nie, ale może na jutro.

            - Co proponujesz?

            - Może weźmiemy moich braci i wyskoczymy na imprezę, podczas zebrania Zakonu? - zaproponowała przyjaciółka. -  Będą na tyle zajęci, że nie zauważą, kiedy wyjdziemy. Zebranie kończy się około pierwszej w nocy, więc moglibyśmy spokojnie wrócić.

            - No nie wiem Ginny. Z chęcią bym się gdzieś wyrwała, ale…

            - No zgódź się Hermi! Proszę!

            - Nie wiem. Pogadaj najpierw z braćmi - rzuciła dziewczyna, biorąc swoje rzeczy i naciskając klamkę od drzwi w kształcie węża. - Musimy wziąć jakiegoś faceta dla ochrony. Wiesz, jakie czuby chodzą teraz na imprezy.

            Wyszła z pokoju na klatkę schodową i zorientowała się dopiero teraz, że krzyki z góry całkowicie ucichły. Uśmiechając się, ruszyła do następnych drzwi i weszła do sporych rozmiarów łazienki. Nalała sobie wody do dużej wanny wielkości mini basenu, zamknęła drzwi na klucz, rozebrała się i weszła do zbiornika z ciepłą wodą. Szatynkę ogarnęło błogie uczucie. Oparła głowę o brzeg wanny i zatraciła się we własnych myślach.

*

            Hermiona, wchodząc do pokoju z ręcznikiem zawieszonym na piersiach zastała Ginny i Rona siedzących po turecku na jednej połowie łóżka, a bliźniaków po drugiej. Gdy weszła zapanowała głucha cisza, którą zakłócała jedynie bzycząca mucha niedaleko okna.

            - Nie przeszkadzajcie sobie- zaśmiała się.

            - Omawialiśmy właśnie jutrzejsze wyjście na imprezę. Moi bracia zgodzili się zostać naszymi ochroniarzami- uśmiechnęła się do niej ciepło Ginny.

            Spojrzawszy na braci zorientowała się, że ich wzrok nie mógł oderwać się od nóg jej przyjaciółki. Pacnęła Freda i Rona w głowę, krzycząc:

            - Wynocha! Wynocha, wy mali zboczeńcy! Myślicie tylko o jednym! Jak wam nie wstyd?!

            Chłopcy, chcąc uniknąć spotkania z ręką swojej siostry, wybiegli z pokoju, przy okazji puszczając oczka Hermionie.

             Szatynka uśmiechnęła się do siebie.  Nie wstydząc się Ginny zdjęła z siebie i powiesiła na grzejniku swój ręcznik, po czym się ubrała. Gdy popatrzyła na rudowłosą zobaczyła, iż jej przyjaciółka znowu jest zamyślona. Hermiona postanowiła jej w końcu zapytać czemu od momentu kiedy przekroczyła próg Grimmauld Place numer 12 (a było to bite cztery tygodnie temu) jest tak często zamyślona. Zapytała się o to już Rona, jednak odpowiedział jej tylko tyle, iż ruda jest taka od wyjazdu z Hogwartu.

             Szatynka usiadła na swojej połowie łóżka i postanowiła się patrzeć na Ginny tak długo, aż ją zauważy. Po pięciu minutach zamyślona Ginewra spojrzała się w swoje lewo i złapała się za serce.

             - Ej! - krzyknęła Hermiona, śmiejąc się. - Nie jestem chyba aż taka straszna.

             - Nie. No co ty-  uśmiechnęła się Ginny.

             Miona zlustrowała twarz przyjaciółki i już wiedziała, o co chodzi.

             - Jak on ma na imię? - spytała z uśmiechem.

             - Kto? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.

             - Ten, o którym cały czas myślisz.

             - Skąd wiesz, że o kimś myślę? - zapytała ciekawa rudowłosa.

             - Po prostu to wiem. To jak on się nazywa?

             - Pamiętasz, gdy rok temu mówiłaś mi, żebym cieszyła się życiem, bym wyluzowała i zaczęła chodzić z kimś innym?

             Dziewczyna pokiwała energicznie głową.

             - No i wiesz… Ja chyba się zakochałam - uśmiechnęła się.

             - Naprawdę? Boże… Kim jest ten szczęściarz? - zawołała podekscytowana Hermiona.

             - Michael… Michael Corner.

             W jednej chwili cały entuzjazm Hermiony pęknął jak bańka mydlana. Corner był drugim po Terrym Bootcie największym podrywaczem wśród Krukonów. Głośno westchnęła. Nie chciała, by pierwszy chłopak jej najlepszej przyjaciółki okazał się kompletną świnią.

              - Yhm Corner? Ale on jest brzydki i ma ,,nędznego’’ z transmutacji - próbowała odwieść ją od tego pomysłu.

              - Hermiono, nie kłam, proszę cię - zaśmiała się Ginny. - Chyba miałaś jakieś omamy po eliksirach lub bardzo trudno cię zadowolić skoro uważasz, że on jest brzydki. W czerwcu, na jednej z uczt widziałam jak transmutował kielich w ptaka, więc nie może mieć nędznego.

              - No, ale nie wiem. Nie za bardzo mi się on podoba. W ubiegłym roku miał już około pięć dziewczyn i to trzy starsze od niego. A nie podoba ci się Goldstein?

              - Gdy ze sobą rozmawialiśmy, powiedział mi, że po prostu był to zwykły zakład, a dziewczyny wiedziały o wszystkim - uśmiechnęła się Ginny.- Co do Goldsteina, to on jest całkiem przystojny, ale nie podoba mi się.

              - Kiedy ty z nim rozmawiałaś?

              - W czerwcu zaczęliśmy się spotykać. W ogóle podobno podobasz się Bootowi - puściła Hermionie oczko.

              - Ooooo nie.

              - Czemu nie? Jest mega przystojny.

              - Ale charakter ma zjebany, za przeproszeniem - zaśmiała się.

              Nagle usłyszały z dołu głośne nawoływania ich imion.

              - Hermiona! Ginny! Hermiona! Ginny! Obiad!

              - Ty idź - powiedziała do Ginny, patrząc się na sówkę za oknem. - Ja zaraz dojdę.

*

              Schodząc po schodach Szatynka rozmyślała na temat swoich rodziców, a konkretniej o swoim ojcu. Nigdy nikomu tego nie mówiła, ale zazdrościła Ginewrze taty. Opiekował się nią i jej rodzeństwem, często z nią rozmawiał, interesował się nią i się o nią martwił. Była jego oczkiem w głowie. Ojciec Hermiony był całkowitym przeciwieństwem pana Weasleya. Do pracy wychodził wcześnie rano, a wracał koło północy. Gdy jednak był w domu, to tak jakby go nie było. Zbywał ją, gdy się go o coś pytała, lub odpowiadał zdawkowo ,,tak’’ lub ,,nie’’. Nigdzie jej nie zabierał, nigdy nie rozmawiał.  Na urodziny nawet życzeń jej nie złożył, tylko zostawił potrzebne pieniądze. Zacząwszy interesować się chłopcami, z misiem w ręku się o nich zapytała, odpowiedział jej tylko ,,Zapytaj się mamy’’. Tylko matkę kochała i tylko w niej miała oparcie. Były w stanie zrobić dla siebie wszystko.

               Kompletne niezainteresowanie się rodziną prowadziło często do kłótni między rodzicami Hermiony. W końcu wyszło na jaw to, co dziewczyna podejrzewała - jej ojciec miał romans, i to z najlepszą przyjaciółką matki. Zapewnienia taty, że się zmieni i zerwie z kochanką doprowadziły tylko do separacji, która trwała do tegorocznych wakacji.

               Jej ojciec jednakże nie był aż taki zły. Zapewnił swojej żonie i córce bezpieczeństwo i dostatek, ale kosztem ich relacji. Matka wybaczyła mężowi, ale Hermiona tak łatwo nie chciała tego zrobić. Miała do niego żal, olbrzymi żal, że nie interesował się nią przez te całe szesnaście lat. Na początku wakacji bardzo często się z nim kłóciła. Wyrzucała wszystko z siebie, co miała głęboko w sercu- żal i smutek.

                Wieczne kłótnie doprowadziły w końcu do tego, że Hermiona zamieszkała u Weasleyów, a potem na Grimmauld Place 12 z prośby Dumbledore’a. Teraz jednak dostała liścik od Minerwy (sowy, którą kupiła dla mamy, by mogła się z nią skontaktować, gdy jest w Hogwarcie), w którym napisane było, że rodzice zapraszają ją na obiad czternastego sierpnia. Za Chiny tam nie pójdzie.

                 Tak się zamyśliła, że  skręciła nie w lewo a w prawo i trafiła do pokoju, bardzo różniącego się od innych. Był długi i szeroki, pośrodku stał wielki, rzeźbiony stół, otoczony ciemnobrązowymi krzesłami z hebanu. Ściany pokoju pokryte były jasnozielonym gobelinem, który przedstawiał drzewo genealogiczne, sięgający (według Hermiony) czasów  średniowiecza. W niektórych miejscach był poblakły, a w niektórych wypalony jakby papierosem. U szczytu drzewa napisane wielkimi literami słowa głosiły:

SZLACHETNY I STAROŻYTNY RÓD BLACKÓW
,,TOUJOURS PUR’’

Z ciekawości zaczęła oglądać gobelin, szukając Syriusza. Jednak nigdzie nie mogła go znaleźć.

              - Mnie tu nie znajdziesz-  słysząc głos zza swoich pleców odwróciła się powoli. Widząc Syriusza zapytała:

              - Skąd wiesz, że ciebie szukam?

              - Przeczucie - uśmiechnął się i podszedł do niej. - Ja jestem tutaj - mruknął, pokazując palcem jedno z wypalonych miejsc, które znajdowało się obok Regulusa Blacka. Pod datą urodzenia widniała data śmierci.

               - Twój brat zmarł młodo - stwierdziła szatynka. - Czemu?

               - Podobno zabił go ktoś na rozkaz  Voldemorta - powiedział. - Był Śmierciożercą, ogarnął go strach i chciał się wycofać już na samym początku. Kochana mamuśka nie powiedziała mu, że jest to służba na całe życie.

               - Domyślam się, że twoja rodzina popierała Voldemorta, a ty nie i to jest powód twojego wydziedziczenia?

               - W pewnym sensie. Uciekłem z domu, mając szesnaście lat.

               - Dokąd uciekłeś?

               - Do domu ojca Harry’ego - uśmiechnął się na myśl o przyjacielu.

               Pobłądziła wzrokiem dalej ku kuzynostwu Syriusza i zobaczyła, że był on spokrewniony z McMillanami, Longbottonami, Potterami, a nawet Malfoyami. Wiedziała, że wszystkie rody czarodziejskie łączą więzy krwi, ale nadal szokowały ją niektóre informacje. Dłużej zatrzymała się przy nazwisku Lestrange, ale jej wzrok skierował się ku rodzicom Syriusza.

               - Miałeś dobry kontakt z ojcem? - zapytała po chwili ciszy.

               - W ogóle go nie miałem - powiedział z pewnym bólem w oczach. - Mój ojczulek faworyzował Regulusa i tylko nim się interesował. Ja mogłem w ogóle nie być jego synem.

               Hermiona posmutniała, wiedząc, że i Syriusz nie miał dobrego kontaktu z ojcem. Zrobiło jej się go strasznie żal, ale jednak podziwiała go w pewien sposób. Wychowywanie się w takiej rodzinie, w cieniu młodszego brata, spędzenie dwunastu lat w Azkabanie, ze świadomością, że dwójka jego najlepszych przyjaciół nie żyje, a jeden przyczynił się do ich śmierci - to mogło odcisnąć duże piętno na wielu dorosłych czarodziejów, a Syriusz wydawał się taki jak za młodych lat, gdy był największym dowcipnisiem całego Hogwartu.

               - A czemu się pytasz? - spytał, przerywając ciszę.

               - Z ciekawości - ucięła szybko temat. - Chciałabym ci podziękować za to, że poćwiczyłeś ze mną dzisiaj pojedynkowanie się.

               - Nie ma o czym mówić, Hermiono - uśmiechnął się wesoło. - Dla mnie to była sama przyjemność.

               - A pani Weasley mocno się wściekła?

               - Nie tak, jak potrafi - zaśmiał się. - Bardziej się wściekła za to, że przyrzekliśmy jej wcześniej, że nie będziemy was uczyć. Nie ma jednak o czym mówić, Hermiono.

               Szatynka posłała mu szczery uśmiech, po czym usłyszała głośne nawoływania na obiad.

               - Chodźmy już, bo Molly potrafi jeszcze pokazać, na co ją stać.

*
               Po pysznym obiedzie Hermiona podeszła do pani Weasley z przeprosinami za ćwiczenia w obronie przed śmierciożercami. Kobieta zaś powiedziała jej, że za nic się nie gniewa i nie ma do niej żalu. Dodała jeszcze, że jest dla niej jak druga córka i ma teraz iść odpocząć. Choć swoją prawdziwą córkę pogoniła do pomocy w sprzątaniu. Nastolatka wykorzystała to i pobiegła szybko do pokoju bliźniaków, wiedząc, że tam siedzą chłopaki. Wpadła na pewien pomysł.

                Kiedy przeszła przez drzwi ich pokoju w oczy od razu rzuciło jej się mnóstwo śmieci leżących na podłodze.

                - Moglibyście tu trochę posprzątać, bo chyba odkryłam nowe gatunki robaków.

                Nie owijając w bawełnę wytłumaczyła im o co jej chodzi, a chodziło jej o rzecz jasna zbliżające się wielkimi krokami urodziny Ginny. Hermi zapytała się czy może liczyć na ich pomoc w przygotowaniu imprezy. Jej bracia zapewnili, że bardzo chętnie pomogą, co było dość dziwne, a zwłaszcza, że mówili to aż za miło. Wyszła z ich ,,świątyni’’ i wróciła do swojego pokoju. Ginny jeszcze nie było, więc położyła się na łóżku, a przy niej usadowił się jej kot- Krzywołap, którego zaczęła głaskać. Gdy przemęczona przyjaciółka wróciła, obydwie usadowiły się wygodnie na łóżku i po chwili rozmawiania zasnęły.

*

                Kiedy dziewczyny obudziły się w swoich ramionach  i z otwartymi ustami zobaczyły, iż jest po ósmej wieczorem, więc zeszły zdziwione, że nikt je nie zawołał na kolację. Będąc już na parterze zauważyły trzymającego się za brzuch Rona oraz bliźniaków stojących przy drzwiach kuchennych i widocznie próbujących usłyszeć rozmowę, która odbywała się wewnątrz.

                - Co robicie, palanty? - spytała rudowłosa, szczerząc się.

                - Cicho siedź szczeniaczku - mruknął George.

                - Głodny jestem - jęknął Ron.

                Hermiona przewróciła oczami.

                - Czemu nie wchodzicie? Nie ma jeszcze kolacji? Kto tam w ogóle jest? I czemu podsłuchujecie?

                - Dosłownie po tym, gdy zawołała nas mama na kolację, zjawił się Dumbledore, wraz z kilkunastoma członkami Zakonu Feniksa. Był wściekły jak osa - wyjaśnił Fred.

                - A więc jest to jakieś nagłe spotkanie Zakonu - mruknęła bardziej do siebie niż do innych Ginny, jednak w tej ciszy każdy to usłyszał.

                - Tak-  potwierdził George. - Cały czas słyszymy imię Harry’ego i Mundungusa.

                - Co? - zapytała podekscytowana Hermiona, wpychając się między bliźniaków - Posuńcie się.

                To samo zrobiła Ginny, no i w końcu Ron. Po kilku minutach, w których i tak nic nie usłyszeli, drzwi otworzyły się, a cała ich piątka wleciała do kuchni i wylądowała na sobie. Gdy Hermiona uniosła głowę, zobaczyła wiele zdziwionych, nowych twarzy, ale i Syriusza, Tonks, Billa, Elfiasa Doge’a, profesora Dumbledore’a i wściekłą panią Weasley.

                - DO ŁÓŻEK! ALE JAZDA! - ryknęła, na co cała piątka wyleciała z kuchni i pobiegła do swoich pokoi. - JA DO WAS PRZYJDĘ! JEŚLI NIE BĘDZIECIE SPAĆ, TO NIECH PAN BÓG WAS CHRONI!

                Gdy pani Weasley zamknęła drzwi od kuchni i rzuciła jakieś zaklęcie odezwał się Elfias Doge:

                - Ach młodzież, aż przypomina mi się, jak sam byłem młody!



*Levicortens- zaklęcie odpychające przeciwnika kilkanaście metrów dalej


******
Witam wszystkich serdecznie na moim nowym blogu! Czytelników starych, jak i nowych. Całkiem długa była przerwa, ale chyba wyszło mi to na dobre :) Parę spraw organizacyjnych:
1) Mimo zapewnień nie jest to blog potterowsko-tolkienowski, tylko sam potterowski, ale proszę się nie martwić będzie jeszcze Rowling-Tolkien :)
2) Mam nadzieję, że pierwszy rozdział Wam się spodobał.
3) Zapraszam do zakładek O Blogu i Bohaterowie.
4) Następny rozdział za dwa tygodnie! Pozdrawiam! :)
5) Becie bardzo podoba się ten rozdział i przesyła pozdrowienia do wszystkich czytających ( w tym ma nadzieję, że Charm nie zauważy tego dopisku ) :3 Tak, kochana, zauważyłam :D

17 komentarzy:

  1. Rozdział mnie wciągnął i podoba mi się Twój styl pisania. Bohaterowie są bardzo kanoniczni, co jest dużym plusem, zwłaszcza jeśli chodzi o początek opowieści. Z chęcią poczytam dalej.

    Pozdrawiam i życzę dużo weny,

    Addie Della Robbia
    ciemna-strona-dobra.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za taki miły komentarz :) Cieszę się, że osiągnęłam zamierzony efekt co do bohaterów. Mieli być kanoniczni, ale jednocześnie z nowymi cechami :)
      Dziękuję jeszcze raz i pozdrawiam serdecznie! :)

      Usuń
  2. Cześć.
    Opowiadanie bardzo ciekawe. Widzę, że masz zupełnie inny pogląd na Potterowskie dzieje, niż ja. Polubiłam Snape'a choć w oryginale nie był on w gronie moich ulubionych postaci, wręcz go nie cierpiałam. Hermiona jak zawsze w formie, najlepsza uczennica. No no! Aa, zapomniałabym Syriusz! Żyje! Wciągnęłaś mnie i do solidnie. Czekam na więcej. Zapraszam również do siebie:
    http://vampireandmillionaire.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej :)
      Bardzo dziękuję za opinię! Cieszę się, że bohaterowie Ci się spodobali, jednak Snape w opowiadaniu jeszcze nie wystąpił :) Z chęcią zajrzę w wolnym czasie. Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Wybacz chodziło mi o Lupia, ale ze mnie nie ogar. Jeszcze raz przepraszam, wszystko przez rozkojarzenie :) Dodaję się do grona obserwatorów :)

      Usuń
    3. Każdemu się może zdarzyć! Nie masz za co przepraszać :) Dziękuję :)

      Usuń
  3. Cześć :)
    Na razie krótko, bo to dopiero początek.:) Rozdział w porządku, wydarzyło się w nim parę ciekawych rzeczy, więc na pewno zajrzę na Twojego bloga, gdy tylko pojawi się kolejny post.:)
    Cieszę się, że postanowiłaś "ulepszyć" Hermionę. Na pewno wiele się będzie działo. :D I podoba mi się, że Ginny nie szaleje za Harrym.. :D
    Jeszcze kilka słów odnośnie spraw technicznych. Nie widziałem rażących błędów, jednakże zrobiłaś parę literówek. Oczywiście nie ma to wpływu na historię, ale postanowiłem o tym wspomnieć, bo jestem pewny, że chciałabyś, żeby wszystko było idealne (jak każdy autor).:D
    "Zastanawiam się, czy moi bracia nie rzucili się na Ciebie, gdy stu szłaś" - powinno być "tu" :) I jeszcze w jednym miejscu, ale już nie chcę mi się szukać. xd
    Ogólnie jest dobrze (jak na pierwszy rozdział). Jestem również przekonany, że gdy tylko znajdziesz sobie betę (o ile jeszcze jej nie masz), to wszystko będzie zrobione na bum cyk cyk. :D Zresztą wszystkie początki są trudne, więc nie potraktuj mojego komentarza negatywnie.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo Ci dziękuję za komentarz! :)
      Następny post pojawi się za dwa, może trzy dni, więc będę Cię oczekiwać ;) Ulepszona Hermiona i szalona Ginny to mieszanka niemalże wybuchowa, więc będzie się dużo działo :D
      Co do spraw technicznych. Literówki to niestety moja słabość w pisaniu opowiadania :/ Gdy piszę, to bardzo szybko, żeby się wyrobić i czasami nie zwracam na to uwagi. Ale pracuję nad tym! ,,Zatrudniłam'' już betę, więc mam nadzieję, że będzie dobrze! :D Bardzo Ci dziękuję za wyłapanie błędów, już poprawione! :)
      Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za komentarz :) Pozdrawiam cieplutko!

      Usuń
    2. Jeśli chodzi o literówki, to rozumiem, bo sam bardzo często je popełniam i to z takich samych powodów jak Ty :D Na szczęście moja beta pomaga mi wyłapać większość z nich. :D

      Usuń
  4. Hej!
    Wzięłam się za czytanie tak jak już pisałam :) Po przeczytaniu poprzedniego bloga, wiedziałam, że będzie tak dobry jak tamten. Na początku chciałabym cię pochwalić za długość rozdziału, gdybym ja takie pisała... *moje rozmyślania i zazdrość*
    Rozdział bardzo ciekawy i zachęcający do zagłębienia się w tą historię. Jeśli chodzi o błędy, to dopatrzyłam się jednego powtórzenia, pozwól, że zacytuję:,,Po pysznym obiedzie Hermiona podeszła do pani Weasley z przeprosinami za ćwiczenia w obronie przed śmierciożercami. Pani Wealey powiedziała jej, że za nic się nie gniewa i nie ma do niej żalu. "--------->,,Pani Weasley " było dwa razy, z czego w drugiej zabrakło jednej litery s.Ja bym to zmieniła np.Po obiedzie Hermiona podeszła do Pani Weasley z przeprosinami za ćwiczenia w obronie przed śmierciożercami. Kobieta zaś powiedziała jej, że za nic się nie gniewa i nie ma do niej żalu. Nie brzmiało, by lepiej? :)
    Więcej błędów nie znalazłam, tylko ten mnie trochę zraził, ale tak to byłam zaczarowana tym klimatem. Napewno tu zostanę i będę twoją stałą czytelniczką.Proszę powiadamiaj mnie o następnych rozdziałach.
    Pozdrawiam i życzę dużo, dużo weny! <3
    R.Q.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam serdecznie! :)
      Bardzo dziękuję za taki długi komentarz :) Co do długości rozdziałów, to wena mnie po prostu rozpiera i się na długo rozpisuję! :D
      Co do błędu, to już zaraz go poprawię. Brzmi lepiej i to o wiele! Tak jak już pisałam zatrudniłam betę i mam nadzieję, że dużo błędów nie będzie ;)
      Bardzo się cieszę, że tu zostaniesz. Będę Cię informować o kolejnych rozdziałach :) Pozdrawiam serdecznie, całuję i dziękuję za taką dużą ilość komplementów :*

      Usuń
  5. Przepraszam, że jestem dopiero teraz! Narobiłam sobie ostatnio zaległości na blogach... :( Ale popiszmy o czymś przyjemniejszym... wreszcie jestem! :D I ja Ci tu zaraz w punkcikach pięknie skomentuję!
    1. "za nauczyciela mieli już wariata, idiotę i śmierciożercę" Takie prawdziwe, że aż zabawne! :D
    2. Dumbledore poparł panią Weasley, że nie powinni uczyć się bronić? Dlaczego? ;o
    3. "Najlepszą obroną jest atak" I od razu przypomniała mi się reklama w tv! xD
    4. Molly jest wspaniałą kobietą, ale nie lubię jak tak matkuje... Tym bardziej, że nad Hermioną nie ma żadnej władzy!
    5. Hermiona - cicha woda, ahahahah :D
    6. Ooo imprezka? ;>
    7. I od tak wyszła na korytarz po ściągnięciu koszulki i zapewne legginsów? I nikt jej nie przyłapał?!
    8. Oooo rozmowa Ginny i Hermiony jest taka... normalna, jak u nastolatek powinno być! Podoba mi się! :D
    9. Tata Hermiony jest taki zły?! ;o Biedna Mionka...:(
    10. Syriusz ma taki dobry kontakt z Hermioną, może mógłby stać się dla niej jak ojciec? ;)
    11. Ktoś musiał z niezłym impetem otworzyć te drzwi! :D

    Lecę dalej!
    Buziaki! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, najważniejsze, że już jesteś! :)
      1. Hahahhahaha to prawda :D
      2. Dumbledore wiedział, że młodzi chcą się uczyć obrony, by później mogli walczyć z Voldemortem, a nie dlatego, że miało ich to przygotować na każdą ewentualność. Był to pretekst, bo byli już przygotowani na ewentualną walkę ze śmierciożercami. Hermiona, Ron i Ginny umieli już Protego i kilka innych obronnych zaklęć. A bliźniacy byli już w siódmej klasie, więc z pewnością umieli bardzo dużo uroków :)
      3. Hahahahahhahahahah :D
      4. To prawda, ale Hermiona jest dla niej jak córka. Bardzo ją kocha i martwi się o nią :)
      5. Granger zawsze była tą najcichszą, ale gdy dochodziło, co do czego potrafiła pokazać pazurki :D
      6. I to jaka ;)
      7. Hahahahhaahaa wyszła w ręczniku
      8. Cieszę się, bo właśnie tak miało być. Chciałam je ukazać jak normalne nastolatki, a nie jak stare pelargonie :D
      9. Ani dobry, ani zły, bo tak jak pisałam, to Hermionie i jej mamie niczego nie brakowało, oprócz jego samego :(
      10. Bardzo się cieszę, że tak myślisz, bo tak właśnie ma być. Ona w głębi duszy chce znaleźć kogoś, kto mógłby być dla niej jak ojciec
      11. To z pewnością ,,niechcący'' była Tonks :D
      Bardzo Cię przepraszam za taki roztrzepany komentarz, ale już trochę nie czaję co się wokół mnie dzieję :D
      Całuję mocno i dziękuję za komentarz :*

      Usuń
  6. Zaklepuję tutaj miejsce na komentarz!

    OdpowiedzUsuń
  7. Się na początku przyczepię XD
    "Moja mam was przyłapała?" - mama ;p mała literóweczka.
    "powiedziała do Hermiona" - "powiedziała do Hermoiony", zapomniałas odmienić :D

    Dobra, teraz przyjemności same XD Obiecałam, i jestem! Chociaż i tak możesz mnie zakneblować, bo chyba obiecałam zrobić to przed 22, a jest po xD Z resztą :D
    Od dziecka kochałam serię HP i chyba było to jednym z pierwszych filmów fantasy o czarodziejach, co mnie wkręciło w jakąkolwiek takową tematykę w późniejszych latach, a widząc Twoje opowiadanie.... Sama nie wiem, ale jakimś cudem mnie zachęciło, pomimo tego ile już przewinęłam takich opowiadań w całej blogosferze, więc mega plus! Masz to coś po prostu, kochana ;)
    Idąc dalej, początek niebanalny, taki jak lubię, od razu przykuwa uwagę i wkręca w akcję, co jest kolejnym plusem jak dla mnie ^^ Hermiona - ulubienica ma! Już się bałam, że obierzesz za głównych bohaterów któreś z drugoplanowców dobrze znanych, a szczerze powiedziawszy nie przepadam za nimi, więc to jest kolejna rzecz, która sprawa, że też dlatego zaczęłam czytać xd
    Po samej akcji widać, że coś jest na rzeczy, szczególnie po końcówce, ale 2 rozdział zostawiam sobie na jutro, bo dzisiaj już mnie zmęczenie dopada D: Wyczuwam ostrą jazdę, więc zostaję na sto procent!
    Co do stylu, bardzo mi się podoba! Fajnie dobierasz słowa i ogółem wydaje mi się, że z łatwością idzie Ci budowanie zdań i płynne przejścia w tekście. Literówki wspomniane przeze mnie nie liczą się, sama je robię, a wiadomo, że nawet w świeżo kupowanych książkach się zdarzają, więc jak ktoś nie ma problemów z czytaniem to sobie poradzi z takimi błahostkami ;p
    Nigdy nie było nic słychać o rodzicach Hermiony, nawet w jakichkolwiek opowiadaniach, jakie miałam zaszczyt czytać - nic! Bardzo mi się podoba, że podjęłaś się chociażby samego ich zarysu. To przybliża nam bardziej charakter Hermiony, daje lepszy zarys przeszłości i tego, dlaczego jest taka teraz, a nie inna i daje do zrozumienia niektóre zachowania w różnych sytuacjach. Chociaż szczerze mówiąc, gdybym ja pisała, to pewnie wplotłabym coś takiego, że pewnie oboje rodziców było dla niej przychylni itp. itd... bo jednak nie jestem aż tak kreatywna XD Bynajmniej nie w tym kontekście, bo ja to mam w ogóle wyobraźnię totalnie z innej orbity XD

    No dobra... W sumie to chyba na tyle... No i ten. Wesołych Świąt bardzo bym chciała Ci życzyć <3 I przepraszam za tą biedną i wyflakowaną składnię zdaniową, ale jestem wypompowana całym dniem xD

    Psychopatka śle pozdrowienia i zamelduje się jutro pod kolejnym rozdziałem! B|

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Błędy poprawione! :)

      Witam na moim blogu! :) Cieszę się, że mimo setek (tysięcy!) opowiadań potterowskich w internecie, to opowiadanie Cię jakoś wkręciło. Nie wiem jakim cudem :P :D Ale bardzo, bardzo dziękuję :) To spory komplement.
      Po Twoim długim, pięknym komentarzu nie wiem, co napisać, jak tylko dziękuję, dziękuję i dziękuję :) Bardzo się cieszę, że opowiadanie Ci się spodobało, a zwłaszcza, że podoba Ci się mój styl, z którym bałam się, że jest źle :)
      ,,Bynajmniej nie w tym kontekście, bo ja to mam w ogóle wyobraźnię totalnie z innej orbity XD''- no to się dobrałyśmy, kochana :* :)
      Ja też chciałabym Ci życzyć Wesołych Świąt, znacznie spóźnionych, bo jest 28 grudnia, ale co mi tam :) Jest to jeden z najdłuższych komentarzy, jakie spotkałam i przy okazji jeden z najpiękniejszych :) Pozdrawiam i lecę czytać Twój następny komentarz :)

      Usuń