niedziela, 16 sierpnia 2015

Rozdział Drugi

ROZDZIAŁ DRUGI


           Ciepłe promienie słońca delikatnie łechtały jej twarz. Hermiona mruknęła coś niezrozumiałego i przewróciła się na drugi bok. Znowu poczuła łaskotanie po twarzy, więc uchyliła lekko powieki i zobaczyła kłębek pomarańczowej sierści. To ,,coś’’ zbliżyło do niej swój łepek i zaczęło lizać ją po twarzy.

           - Krzywołap- westchnęła. - Spadaj.

           Niestety, czas już było się obudzić. Wczorajszej nocy długo nie mogła zasnąć, więc słysząc chrapanie Ginny zaczęła czytać książkę ,,Najczystsze rody czystej krwi’’ Felixa Malfoya, a później, gdy poczuła zmęczenie próbowała zasnąć. Jednak, gdy nadal nie mogła, zaczęła rozmyślać o wszystkim i o niczym.

            Westchnęła po raz kolejny i powoli zwlekła się z łóżka. Gdy jej oczy przyzwyczaiły się do światła zobaczyła, że jest już dziesiąta. Spojrzała, czy jej przyjaciółka jeszcze śpi, jednak zobaczyła tylko domagającego się pieszczot Krzywołapa. Pewnie jest w łazience, pomyślała.

*

           - Hej, Ginny! - krzyknęła szatynka, wchodząc do dużej, zaparowanej łazienki. Woda z prysznica całkowicie ją zagłuszyła i Ginny nie odpowiedziała. Hermiona zdawała się jednak tego nie zauważyć, podeszła do umywalki, nałożyła pastę na szczoteczkę i zaczęła swój monolog. - Wiesz, wczoraj wieczorem nie mogłam zasnąć i zaczęłam rozmyślać o różnych sprawach. Jedna z nich tyczyła się twojego chłopaka. Szczerze? To Michael nie jest taki zły. Jest całkiem miły i przyjacielski. Gorzej gdybyś się zakochała w Bootcie. Też trochę o nim rozmyślałam. Nie dotknęłabym go kijem od miotły. Jest skończonym błaznem.  Jednak głównym tematem moich rozmyślań był Harry. Boję się o niego. A jeśli mu się coś stało i to dlatego to zebranie? Mam wyrzuty sumienia, że nie mogę mu wszystkiego opisać w liście. Czasami nie rozumiem Dumbledore’a - dodała, wkładając szczoteczkę do buzi.

           Nagle drzwi otworzyły się, a w nich stanęła jej najlepsza przyjaciółka. Hermiona, jak i Ginny spojrzały się na siebie zaskoczone.

          - Hermiona? Co ty tu robisz? - spytała.

          Nagle woda przestała lecieć a kotary prysznica rozsunęły się. Stał w nim całkowicie nagi Fred.

          - Ginny, podasz mi ręcznik? - potarł oczy i krzyknął zaskoczony na widok szatynki.- Hermiona?!

          Hermiona jednak nie zwracała w ogóle uwagi na to co się do niej mówi. Jej wzrok utkwiony był w dolnej części ciała chłopaka, brwi i kąciki jej uniesione były wysoko do góry.

          Sytuację uratowała Ginny, która rzuciła bratu ręcznik na zakrycie jego męskości. Hermiona zachichotała.

          - Gratulacje - powiedziała, wypluwając trochę piany z ust i wskazując szczoteczką dolną część ciała całego czerwonego na twarzy chłopaka.

          - Zmykaj stąd - zaśmiała się Ginewra.

          - Ale już? - spytała Hermiona.

          - Tak - powiedziała, otwierając szeroko drzwi. Hermiona obrzuciła chłopaka jeszcze raz spojrzeniem, zachichotała i wyszła z łazienki, a za nią wyszła kręcąca głową Ginny.

*

           Dziewczyny w dobrych humorach zeszły do kuchni, w której pani Weasley podśpiewując najnowszą piosenkę Celestyny Warbeck smażyła jajecznicę. Przy długim stole siedział już zaczytany w gazecie pan Weasley, pijący kawę Syriusz oraz zajadający śniadanie Ron.

            - Dzień dobry - przywitały się.

            - Dzień dobry - odpowiedzieli wszyscy.

           Gdy zasiadły do stołu pani Weasley od razu podała im śniadanie. Dziesięć minut później do kuchni weszli bliźniacy. Fred, gdy tylko zobaczył Hermionę zarumienił się perliście, a szatynka parsknęła śmiechem. George popatrzył na nich zdziwiony, ale postanowił na razie się nie odzywać.

           Po skończonym śniadaniu, gdy Hermiona miała już wychodzić, przez otwarte okno wleciała śnieżnobiała sowa. Dziewczyna od razu ją rozpoznała. Była to Hedwiga, sowa Harry’ego. Hedwiga przeleciała przez pokój i rzuciła listy Syriuszowi, Ronowi i Hermionie, po czym wylądowała na stole i dziabnęła tego drugiego w palec.

           Hermiona trochę z niepewnością zaczęła otwierać liścik. Odkąd Dumbledore zakazał im napisania Harry’emu czegokolwiek o Zakonie i podobnych temu sprawach, szatynka miała wyrzuty sumienia, że razem z Ronem pisała mu takie beznadziejne listy. Nie zwracając uwagi na wołającą Ginny, przeczytała wiadomość:

          Dopiero co zaatakowali mnie dementorzy i mogą mnie wyrzucić z Hogwartu. Chcę wiedzieć, co się dzieje i kiedy się stąd wydostanę.

         Hermiona przeczytać wiadomość trzy razy zanim dotarł do niej sens zawartych w niej słów. Dementorzy?! Wyrzucenie z Hogwartu?! Co?!

         - Jacy dementorzy? !- krzyknęła.

         Pani Weasley, która już zapoznała się z treścią listu Rona, wymieniła spojrzenie ze swoim mężem i z Syriuszem. Rozległ się cichy krzyk Rona, gdy Hedwiga po raz kolejny dziabnęła go w palec.

         - No tak- zaczęła pani Weasley, siadając na krześle. - Mieliśmy wam to powiedzieć podczas obiadu. Wczoraj wieczorem Harry i jego kuzyn zostali zaatakowani przez dementorów. To było powodem naszego wczorajszego spotkania…

        - Ale przecież członkowie Zakonu chyba pilnowali go na zmianę? - spytał George.

        - Skąd ty o tym wiesz?! - krzyknęła Molly.

        - Yh, no nie wiem. Zgaduję - zarumienił się.

        - Nie ważne. I co się stało? W liście jest napisane, że mogą go wyrzucić z Hogwartu - powiedziała szatynka.

        - Harry zdołał się obronić- odezwał się pan Weasley. - Rzucił patronusa, ale w obecności swojego kuzyna- mugola. Ministerstwo się o tym dowiedziało, a jak wiecie Knot obsmarowuje błotem i Harry’ego i Dumbledore’a. Wyrzucili go bez jakichkolwiek wyjaśnień.

        - Na szczęście Dumbledore zdołał przekonać ministra, by zawiesił wyrzucenie do czasu przesłuchania - powiedział Syriusz.

        - Przesłuchania? - spytał Ron.

        - Tak. Odbędzie się w sierpniu.

        - Ale chyba go nie wyrzucą? - zapytała Ginny.

        - Nie wiemy - powiedział jej tata, patrząc na zegarek. - Dobra dzieciaki, ja lecę do pracy. Widział ktoś moją teczkę poplamioną dżemem?

       - Niech pan sprawdzi tą poplamioną miodem - powiedziała Hermiona, pokazując palcem na teczkę.

       Pan Weasley kiwnął jej głową na znak podziękowania, zgarnął teczkę, pocałował w policzek żonę, pomachał im i wyszedł. Pani Weasley westchnęła.

       Hermiona znacznie posmutniała. Postanowiła sprawdzić czy to możliwe, by wyrzucili Harry’ego ze szkoły. Spojrzała na Rona, a on uśmiechnął się do niej pocieszająco.

       - A co z Hedwigą? Będziecie odpisywać Harry’emu? - spytał Fred.

       - Nie, Ron zamknie ją razem ze Świstoświnką - odpowiedziała pani Weasley, zbierając talerze.- Harry’ego niedługo zabierze Zakon. Macie mu o niczym nie pisać, dobrze?- spytała.

       Hermiona, Ron i Syriusz pokiwali głowami. Szatynka wstała, podziękowała za posiłek i ruszyła szybkim krokiem do swojego pokoju.

*

        Myślała o Harrym, swoim najlepszym przyjacielu.  Jak bardzo jest na nią zły? Jak sobie radzi z myślą, że może zostać wyrzucony z Hogwartu? Po powrocie do pokoju wszystko sprawdziła w książkach i nie mogą go wyrzucić zgodnie z Ustawą o Uzasadnionych Restrykcjach wobec Niepełnoletnich Czarodziejów. Od powrotu Voldemorta tyle się zmieniło. Wiedziała, że nic już nie będzie takie jak dawniej. Pamiętała, jak w pierwszej klasie ocaliła wraz z Harrym i Ronem Kamień filozoficzny, albo jak na trzecim roku ocaliła wraz z Harrym Syriusza, uwięzionego w Mrocznej Wieży. Jej przemyślenia przerwał hipogryf, który musnął ją nagle dziobem w policzek.

          - Hardodziob! - zaśmiała się, dając mu kolejną fretkę. Gdy zjadł poklepała go radośnie.

          - To już wiem, czemu tak ostatnio przytył.

          Hermiona odwróciła się i uśmiechnęła do podchodzącego Syriusza. Ukłonił się hipogryfowi, po czym również go poklepał.

          - Szkoda, że rok temu Harry nie powiedział mi, żebym nie powyrywał mu piór, bo tego nie lubi.

          Szatynka zaśmiała się.

          - Pamiętam jak wysłałeś do Harry’ego list, po tym jak cię uratowaliśmy. Rzadko widywałam go tak szczęśliwego jak wtedy. Martwię się o niego - powiedziała.

          - Wiem, Hermiono - westchnął, kładąc swoje dłonie na jej ramionach.- Ale nic mu nie jest i nic mu nie będzie. Harry jest mądry, da sobie radę. Przybędzie tu cały i zdrowy. Zobaczysz. A teraz może pomogłabyś mi wykąpać Hardodzioba?

*

          Hermiona idąc korytarzem do swojego pokoju cały czas zdejmowała z siebie pióra hipogryfa. Kąpiel Hardodzioba mimo pomocy czarów nie była taka prosta. Cały czas próbował im uciec, więc próbowali go złapać, co nie ułatwiały sterty piany i rozlanej wody. Zaśmiała się cicho, przypominając sobie minę Syriusza, gdy ten poślizgnął się i wleciał między nogi unieruchomionego hipogryfa, który w każdej chwili mógł zacząć biec.

          Nagle usłyszała krzyki, a z każdym krokiem do jej pokoju stawały się coraz bardziej wyraźniejsze. Gdy była pod pokojem wiedziała już do kogo należą. Ze spokojem przekroczyła próg drzwi i zobaczyła całą czerwoną na twarzy niziutką Ginny i o dwie głowy wyższego również czerwonego Rona. Wygląd był komiczny, ale szatynka tylko pokręciła głową na ten widok.

           - Nie rozumiesz, że się po prostu o ciebie martwię?! - wrzasnął chłopak.

           - Człowieku, ja nie mam dwunastu lat! Mogę iść w czym chcę, czy ci się to podoba czy nie!

           - Racja, masz PIĘTNAŚCIE lat. Duża różnica! Widziałaś jaka ta sukienka ma dekolt i jaka jest krótka?! W ogóle skąd ją masz?! Musiała dużo kosztować, a my nie mamy pieniędzy! Skąd wzięłaś na nią pieniądze? Jesteś galerą?!

           - Galerianką, Ron - poprawiła go Hermiona.

           - Oczywiście, że nie jestem galerianką! - krzyknęła Ginny.

           - To skąd masz TAKĄ sukienkę?!

           - Hermiona mi ją dała - powiedziała spokojnie Ginny.

           Ron spojrzał się z bardzo dużym zdziwieniem na Hermionę.

           - No co? Nie oceniaj mnie - powiedziała szatynka.

           Ron uniósł ręce do góry, kapitulując.

           - Ale jak cię zgwałcą czy coś, to na żadną dyskotekę nie pójdziesz do końca życia - powiedział spokojnie do Ginny.

           - Albo do końca twoich dni.

           Rudowłosy już coś miał powiedzieć, lecz obok Hermiony coś huknęło i zmaterializowali się za nią bliźniacy.

           - Przestańcie to robić !- krzyknęła, patrząc z niebezpiecznymi iskierkami na braci.

           - Hermionko! Nie wściekaj się. Złość piękności szkodzi - wyszczerzył się George, kładąc ręce na jej ramionach.

           - Nie mów do mnie Hermionko! - wrzasnęła i stanęła w bezpiecznej odległości od bliźniaków.

           - Chcieliśmy wam tylko powiedzieć, że Uszy Dalekiego Zasięgu są już niemal gotowe. Trzeba je tylko wypróbować… - powiedział cicho Fred, unikając wzroku Hermiony i patrząc się na sufit.

          - Ale dzisiaj tego nie zrobimy, bo wychodzimy - dokończył George. - Mama powiedziała, że dzisiaj będzie obiadokolacja i od jutra znowu bierzemy się za sprzątanie - westchnął.

          Odkąd Weasleyowie byli na Grimmauld Place musieli go porządnie wysprzątać i uczynić z niego siedzibę Zakonu. W końcu nie było tu nikogo od kilkunastu lat. Z pomocą Hermiony sprzątnęli już kuchnię, spiżarnie, składziki, korytarze, kilka sypialni, jadalnię i pokój gobelinowy. Jednak to nie był koniec. Kilka dni temu, po sprzątnięciu jadalni postanowili odpocząć, ale od jutra mieli zacząć od nowa.

           - Dobra- powiedział Ron, patrząc na zegarek. - Zaraz będzie obiad. To co? Godzinę i trzydzieści minut po nim się widzimy - dodał, po czym wyszedł razem z Fredem.

           - Hermiono - zwrócił się do niej George. - Wiesz jeśli miałabyś ochotę, to jutro rano możesz wpaść do mojej łazienki - puścił jej oczko i deportował się, unikając ciosu w tył głowy.

*

          Po skończonej obiadokolacji, Hermiona wraz z Ginny szybko pobiegły do swojego pokoju i zaczęły się szykować na imprezę. Około godziny później trwały już tylko ostatnie poprawki. Efekt był powalający. Włosy Hermiony dzięki specjalnemu żelowi zamieniły się w długie, lśniące loki, Ginny postanowiła zostawić włosy w takim stanie jakie były zawsze, nadała im tylko ciemniejszego odcieniu. Szatynka ubrała czarne obcasy, ciemne dżinsy i czarny gorset,  a rudowłosa postanowiła iść w niebieskiej sukience bez ramiączek i czarnych szpilkach. Obie nałożyły tylko lekki makijaż, podkreślający ich urodę.

          Gdy już sięgały po kurtki, do pokoju ktoś zapukał. Dziewczyny wymieniły spojrzenia.

          - Kto tam? - spytała Hermiona, myśląc, że może to być pani Weasley.

          - Sama wiesz kto - odpowiedzieli i nie czekając na pozwolenie do pokoju wleźli bliźniacy z Ronem. Fred i George ubrani byli w niebieskie koszule z podwiniętymi rękawami i dżinsy, Ronald zaś w białą koszulę i czarną kamizelkę. Bliźniacy postawili jeszcze włosy na żel. Według szatynki wszyscy wyglądali naprawdę dobrze.

          Jak Ginny wcześniej przepowiedziała, gdy chłopcy zobaczyli Hermionę, oczy im zabłysły, a z ust pociekła ślina. Nie dosłownie oczywiście, choć prawie to tak wyglądało. Rudowłosa, rzecz jasna również wyglądała prześlicznie, ale w końcu była ich siostrą i byłoby absurdalne gdyby patrzyli się na nią z otwartymi ustami. Pierwszy z nich ogarnął się Ron, który powiedział:

          - Zebranie Zakonu już się zaczęło. Możemy już iść.

          - To dobrze. E, buldogi! Przestańcie się ślinić! - zawołała Ginny, przywołując Freda i George’a do porządku, po czym przewróciła oczami. Miała nadzieję, że to tylko efekt dojrzewania i nie pozostanie im to już na stałe.

          Hermiona zarumieniła się lekko.

          - Mamy brać kurtki? - spytała.

          - Nie bierzcie - odpowiedział George. - Jest aktualnie najcieplejsze lato od piętnastu lat. Dwadzieścia osiem stopni w cieniu. To co idziemy? Tylko cicho, jak obudzimy tą starą wariatkę, to po nas.

          Mówił rzecz jasna o starym obrazie, wiszącym w przedpokoju. Przedstawiał on matkę Syriusza, która nie mogła się pogodzić, że jej dom plugawiony jest przez szlamy i zdrajców krwi. Obraz był zasłonięty prawie cały czas kotarami, jednak magicznym sposobem, gdy ktoś ją zbudzał zasłony rozchylały się, ukazując ją drącą się i wyzywającą każdego mieszkańca domu.

          Po cichu zeszli na dół i wyszli z domu. Gdy przekroczyli drzwi Grimmauld Place nr 12, uderzył ich orzeźwiający podmuch ciepłego powietrza. Od razu skierowali się ku centrum miasta. Szli śmiejąc się i żartując co chwila. Nagle na rudowłosą wpadł jakiś chłopak i zaczął ją przepraszać, nie omijając przy tym kilku komplementów. Próbował nawet dać jej swój numer telefonu (Ginny spytała potem Hermiony co to telegan), ale mina jej braci stanowczo go do tego zniechęciła. Biedna rudowłosa musiała potem słuchać wykładu Rona na temat tego, że nie wolno rozmawiać z obcymi.

          Kręcili się jeszcze po mieście przez godzinę. Gdy słońce zaszło zaszli do pobliskiego klubu ,,Sexlay’’.  Weszli do środka i nie zwracając uwagi na tańczących usiedli przy stoliku. Po chwili do ich stolika podeszła bardzo ładna szatynka o zielonych oczach.

          - Co podać? - zapytała, patrząc na Hermionę, której zdawało się, że dziewczyna zatrzepotała do niej rzęsami.

          - Poprosimy Ognistą- powiedział Fred, lustrując dziewczynę. Brązowowłosa sprawiała wrażenie jakby dopiero teraz zauważyła kogoś innego.

         - Yh, słucham? - spytała zdziwiona, zerkając na szatynkę.

         - Pięć dobrych drinków poproszę - zamówiła Hermiona.

         - Oczywiście zaraz podam - uśmiechnęła się do niej czarująco i odeszła do baru, kręcąc biodrami.

         Hermiona uniosła wysoko brwi, myśląc na temat zachowania dziewczyny, ale machnęła ręką i rozejrzała się po klubie. Zauważyła jakiegoś faceta patrzącego się na George’a dziwnym wzrokiem, oraz dwie dziewczyny lustrujące Hermionę i Ginny. Potem spojrzała na bar i zobaczyła dwóch kłócących się mężczyzn. Uniosła brew, po czym spojrzała na parkiet i oczy rozszerzyły jej się diametralnie. Kobiety tańczyły z kobietami, zaś mężczyźni tańczyli z mężczyznami. Niektórzy byli bardzo blisko siebie, jeszcze inni dotykali się tam gdzie nie powinni, a jeszcze inni całowali się zachłannie.

          - Dziwni ci mugole - szepnęła Hermionie Ginny.

          Sekundę później do ich stolika podszedł chłopak, mający może ze dwadzieścia lat. Był całkiem przystojny. Popatrzył się na Freda i powiedział:

          - Mogę cię prosić do tańca? - spytał.

          - Co? - odpowiedział zdziwiony Fred.

          Hermiona postanowiła interweniować.

          - Nie, on nie może tańczyć. Prawda, kochanie? - uśmiechnęła się słodko Hermiona i nie czekając na odpowiedź zawołała: - Idziemy! Szybko!

         Chwilę później uciekając od wołającej ich kelnerki byli już na ulicy. Lekko sapiąc Fred zapytał:

         - Co to do cholery było?

         - Klub dla gejów i lesbijek.

         - Co?! - krzyknęli wszyscy.

*

          Pół godziny później znaleźli ,,odpowiedni’’ dla nich klub. Hermiona wciąż śmiała się  w myślach z reakcji jej przyjaciół na wieść, że byli w klubie dla homoseksualistów. Ich miny, a zwłaszcza Freda i George’a były bezcenne.

          Gdy mieli wejść do klubu zaczepił ich bramkarz. Do chłopaków nic nie miał, oni mogli swobodnie przejść, to Hermiona i Ginny stanowiły problem. Bramkarz wiedział, iż mają na pewno powyżej piętnastu lat, ale osiemnastki raczej nie miały. W tobie nadzieja, Hermiono, pomyślała szatynka. Postanowiła użyć sztuki perswazji.

          - Słuchaj, mała. Dajecie dowód, to was przepuszczę. Nie, to do widzenia.

         Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach, specjalnie uwydatniając ich kształt, co nie uszło uwadze bramkarzowi.

         - Czy ja ci człowieku wyglądam na szesnaście lat? Lepiej nie odpowiadaj. Nawet nic nie mów - warknęła, unosząc rękę. - A ta ,,dziewczynka’’ za mną wygląda ci na ile? Jeżeli na poniżej osiemnaście, to powinieneś udać się do okulisty.

         - Kto to okulista? - szepnęła bardzo cicho Ginny do Hermiony, lecz ta ją zignorowała. Widziała, że bramkarz się wahał. Wystarczy go tylko podejść, pomyślała.

         - W jaki sposób mam ci pokazać, że mam razem z tą dziewczyną za mną powyżej osiemnaście lat? - spytała, kładąc mu ręce na klatce piersiowej i oblizując usta. Zaraz zmięknie, pomyślała.

         - No dobra, wchodźcie - powiedział, przepuszczając je.

         - Hermiono, jesteś genialna - zaśmiała się rudowłosa, gdy usiedli przy stoliku.

         W klubie było pełno ludzi. Wszyscy dobrze się bawili. Bliźniacy po upomnieniu, żeby poprosić o pięć dobrych, polecanych drinków, poszli do baru.

         - I dzięki komu poszliśmy? - spytała Ginewra, szczerząc się. - No komu? No dzięki mnie. A ty, głupia, nie chciałaś iść-  wystawiła Hermionie język.

        - A dzięki komu weszłaś? No komu? - zapytała szatynka, również wystawiając język. - Dzięki mnie.

        - No dobra, dobra. Raz coś zrobiła i się chwali-  wzniosła oczy ku górze.

        Hermiona spojrzała się na nią i wybuchła śmiechem.

        - I kto to mówi? - zapytała.

        Ginny nie zdążyła odpowiedzieć, bo akurat do stołu wrócili bliźniacy niosąc drinki.

        - Pyszne- powiedziała Hermiona. - Jak to się nazywa?

        - Ten barman gadał jakieś Martolini, Srini, Pierdolini. Coś w tym stylu - wyszczerzył się George.

       Gdy już każdy spróbował swoje drinki, Ginny krzyknęła:

       - Dawaj, braciszku zatańczymy! - wyciągnęła Rona, posyłającego reszcie spojrzenie mówiące ,,Ratunku’’. Hermiona uniosła wysoko rękę, wyszczerzyła się i pomachała mu.

       - No, to my z Hermionką pójdziemy już pod pretekstem, że mamy coś do zrobienia - powiedział George, biorąc za rękę Hermionę i wyciągając ją na parkiet.

       - Cudnie - westchnął Fred, spoglądając na tańczących.

*

        Trzy godziny spędzili, śmiejąc się, bawiąc, tańcząc i popijając drinki, jednakże z umiarem. W końcu musieli jutro wstać i zabierać się za sprzątanie Grimmauld Place. Nikt o tym jednak nie myślał.

        Hermiona siedziała aktualnie przy stoliku, sącząc powoli napój, wymęczona szybkim i szalonym tańcem z Fredem. Musiała przyznać, że świetnie się bawiła w towarzystwie Weasleyów. Nagle podszedł do niej przystojny i umięśniony szatyn.

        - Mogę cię prosić do tańca? - spytał, uśmiechając się.

        Szatynka widząc zbliżającego się do stolika George’a kiwnęła głową i dała się porwać na parkiet. Chłopak okazał się bardzo dobrym tancerzem, więc przetańczyła z nim aż pięć piosenek, po czym podziękowała i wróciła do reszty. Kątem oka zobaczyła wirujących na parkiecie Ginny i Freda. Gdy dotarła do stolika zaczynała się wolna, piękna piosenka. Szybko podbiegła do Rona i wyciągnęła go na parkiet. Rudowłosy ułożył jej ręce na biodrach, a ona na jego szyi i zaczęli się kołysać w rytmie piosenki.

         - Muszę ci powiedzieć, braciszku, że tancerz z ciebie doskonały - zaśmiała się Hermiona. - I jak będzie jakiś następny bal, to natychmiast podejdziesz do Padmy i jej wynagrodzisz Bal Bożonarodzeniowy z ubiegłego roku, dobrze? Oczywiście wcześniej mówiąc Lavender co zamierzasz - uśmiechnęła się.

         Pod koniec czwartego roku, Lavender,  jej koleżanka z pokoju, bardzo zbliżyła się z Ronem i zostali parą. Hermiona otwarcie im kibicowała i prowadziła ostrą wymianę zdań, z tymi, którzy byli przeciwko ich związkowi. A takich się kilku znalazło.

         - Dobrze, siostrzyczko - powiedział, obracając ją. - Wiem, że tego jeszcze nie zrobiłem, ale chciałbym cię przeprosić. - A na widok zdziwionej twarzy Hermiony ciągnął dalej:- Za moje sceny zazdrości o Kruma. Wtedy właśnie był ten okres, kiedy decydowałem się czy jesteś dla mnie tylko przyjaciółką czy kimś więcej. Przepraszam.

         - Oczywiście, że ci wybaczam, ale nie rób tak więcej - przytuliła się do niego.

         - Dobrze, królewno.

         Wolna piosenka się skończyła i w ich dwójkę wbiegła Ginny, która pociągnęła Hermionę do szalonego tańca, zwracając na siebie uwagę wielu osób. Ich krzyki było słychać w całym klubie, a ich dzikie pląsy, skoki i kroki zajmowały o wiele więcej miejsca niż powinny. I tak przeleciało kilka piosenek, a szatynka była bardzo przemęczona więc postanowiła usiąść przy barze i zamówiła pepsi z lodem. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że jest to bardzo, ale to bardzo nieodpowiedzialne pić alkohol w wieku szesnastu lat. Jednakże Ginny wypiła tylko pół najsłabszego drinka, bo była najmłodsza, Ron wypił tylko jednego drinka, a Hermiona dwa, bo była z tej trójki najstarsza. Bliźniacy wypili trochę więcej, ale też nie za dużo. Szatynka bardzo uważnie ich obserwowała i nie pozwalała im pić za dużo.

          - Czy mógłbym postawić ci drinka? - zapytał ktoś z boku.

          Hermiona popatrzyła w bok i zobaczyła młodego, uśmiechającego się, mającego może ze dwadzieścia lat chłopaka. Był przystojny, umięśniony, miał ciemnobrązowe włosy. Jednak wygląd to nie wszystko, pomyślała.

           - Nie, dziękuję. Ja już mam dość - uśmiechnęła się miło.

           - Ale nalegam.

           - Nie, dziękuję.

           - Proszę, to dla pani - powiedział kelner, podajać jej napój.

           - Ile płacę?

           -Na koszt firmy- puścił jej oczko i poszedł obsługiwać innych klientów.

           Hermiona wyjęła z kieszeni kilka funtów i powoli zaczęła sączyć napój.

           - Robisz coś może dzisiaj?- spytał ten sam chłopak.

           - Tak, śpię - uśmiechnęła się szatynka. Musiała przyznać, że zachowanie chłopaka ją denerwowało, ale robiła dobrą minę do złej gry.

           - A nie miałabyś ochoty na coś przyjemniejszego?

           - Nie ma nic przyjemniejszego od snu.

           - Może cię oświecić, piękna? - zapytał, kładąc rękę na jej udzie. Hermiona postanowiła nadal wesoło podejść do tej sprawy.

           - Jeszcze raz: nie, dziękuję - zdjęła jego rękę i położyła na jego kolanie. Wypiła cały napój, wstała i zostawiła na ladzie trzy funty..

            Nagle chłopak złapał ją za rękę, obrócił Hermionę i przyciągnął do siebie. Poczuła od niego wymieszany zapach alkoholu i cudownych męskich perfum.

            - Nalegam - powiedział, głaszcząc ją po policzku.

            - NIE-  powiedziała i wyrwała się z uścisku. Chłopak jednak znów ją przyciągnął i krzyknął:

            - Kurwa! Ale ja mówię tak.

            - A JA mówię nie. Spierdalaj!- krzyknęła i uderzyła go z pięści w twarz. Chłopak puścił jej rękę, upadł i potoczył się po podłodze. Nagle wszystko ucichło. Muzyka przestała grać, a wszyscy wpatrywali się w szatynkę.

            - AAAŁŁŁAAAA - zawołała, łapiąc się za rękę. Ale ten facet miał twardą szczękę, pomyślała Hermiona.

           W jednej chwili podbiegł do niej Ron, który kopnął mężczyznę z całej siły w brzuch.

            - Dzięki. Chodź, wychodzimy stąd. Już czas - syknęła. Ręka cały czas ją bolała.

            - Nic ci nie jest? - spytał.

            - Nie z takimi sobie radziłam - uśmiechnęła się lekko. - Od dawna biłam silniejszych od siebie, ale nikt nie miał tak twardej mordy od tamtego gościa…

            Gdy podeszli do stolika zobaczyli Freda, trzymającego z całej siły Georga’a i Ginny, którzy wyrywali się w kierunku baru. Jednak gdy zobaczyli Rona i Hermionę uspokoili się, a bliźniak ich puścił.

             - Hermiono! Nic ci nie jest? - zapytała Ginny, rzucając jej się na szyję. - Ten bydlak nic ci nie zrobił? Gdy zobaczyliśmy jak się do ciebie przystawia wysłaliśmy Rona, by sprawdził czy jest okej. A gdy zobaczyliśmy jak cię nachalnie zaczepia to mieliśmy do ciebie podbiec, ale Fred nas zatrzymał, bo i tak wzbudziliście za duże zainteresowanie. Mogła przyjść ochrona i…

          - Nic się nie stało, Ginny - uśmiechnęła się. - Wszystko zapłacone? No to wychodzimy.

*

          Mimo bólu ręki Hermiony i niezbyt przyjemnego zdarzenia szli wesoło przez miasto, żartując i wybuchając co chwila śmiechem.

           Hermiona jednak nie mogła pozbyć się niemiłego wrażenia, że ktoś ich śledził od dłuższego czasu, dlatego rozglądała się na wszystkie strony. Ron też to chyba zauważył, bo spoglądał co jakiś czas na szatynkę, a co jakiś czas na otaczające ich środowisko.

           Szli teraz przez niezbyt przyjemnie wyglądającą w nocy cichą i ciemną ulicę. Po jej drugiej stronie znajdował się park. Śmiali się z żartu Freda o czarownicy i trollu, gdy nagle krzaki po drugiej stronie ulicy poruszyły się. Grupka stanęła w miejscu i rozglądając się, czy nikt ich nie obserwuje wyjęli różdżki.

             - Co robimy? - spytała Ginny.

             - Spokojnie - powiedział cicho George. - Skręcimy teraz w prawo w tą najciemniejszą ulicę i złapiemy się za ręce. Teleportujemy się blisko Grimmauld Place, dobrze?

             - To kiedy? - zapytała szatynka.

             - Teraz.

             Szybkim krokiem skręcili w ciemną uliczkę i teleportowali się z hukiem prosto pod Grimmauld Place nr 12. Weszli do środka i z ulgą słysząc głosy z jadalni, po pożegnaniu rozeszli się do swoich pokoi.


******
No i moi drodzy mamy drugi rozdział! :) Trochę mało się dzieje, ale dopiero akcja się rozkręca. Mam nadzieję, że się spodobał. Chciałabym serdecznie podziękować wszystkim za komentarze pod pierwszym rozdziałem! :) Jednak największe podziękowania dla Addie Della Robbia za nominacje do Liebster Blog Award. To jej dedykuję ten rozdział :) Nie wiem, co tu jeszcze napisać. Hm, no to może tradycyjnie! Pozdrawiam :)

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

Liebster Blog Award

Bardzo dziękuję za nominacje od Addie Della Robbia z bloga Ciemna Strona Dobra. To dla mnie ogromne wyróżnienie i choć wcześniej postanowiłam nie brać udziału w tej zabawie, to stwierdziłam, iż w życiu trzeba wszystkiego spróbować :) Ale kilka słów wstępu:

Liebster Blog Award to nagroda, przyznawana za ,,dobrze wykonaną robotę''. Jest dedykowana blogerom o mniejszej publiczności, w celu rozpowszechnienia ich twórczości.
Pytania od Addie:

1. Co jest Twoją największą motywacją w życiu?
          - Trudne pytanie, ale myślę, że chęć spełnienia wszystkich marzeń :)
2. Chciałabyś/ Chciałbyś wydać kiedyś swoją autorską książkę?
          - Z chęcią bym wydała, ale jeszcze zobaczymy ;)
3. Schabowy czy mielony? XD
          - Schabowy! :D
4. Wierzysz w horoskopy?
          - Nie wierzę, ale czasami z ciekawości poczytam :)
5. Jaka jest najlepsza przeczytana przez Ciebie książka?
          - Mimo, iż przeczytałam wiele książek podczas swojego życia, to najlepszą książką przeze                      mnie przeczytaną był ,, Harry Potter''.
6. Próbowałaś/eś przechodzić na wegetarianizm?
          - Jeszcze nie.
7. Co myślisz o weganach?
          - Nie za bardzo wiem co odpowiedzieć. Toleruję wszystkie różne ode mnie osoby, nic do nich                nie mam i nie będę ich krytykować, bo nie wiem co nimi kieruję :) To ich życie i ich sprawa.
8. Wygrywasz szóstkę w lotka. Jaka jest Twoja pierwsza myśl?
          - ,,Lecę do galerii'' :D
9. Lubisz dzieci?
          - Lubię, ale czasami mnie denerwują.
10. Jaki okres podobał Ci się najbardziej- podstawówka, gimnazjum czy liceum?
          - Na razie gimnazjum. Za rok idę do liceum, to może wtedy udzielę pełnej odpowiedzi :)
11. Co jest dla Ciebie ważniejsze- wygląd czy charakter?
          - Zdecydowanie charakter. Wygląd można na różne sposoby zmienić, charakteru nie.

Nominuję:
Addie Della Robbia (renominacja) :)


Moje pytania:
1. Najlepszy przeczytany przez Ciebie blog?
2. Ulubiony serial i dlaczego?
3. Na jaki film najbardziej czekasz?
4. Ulubiony cytat?
5. Czym się interesujesz?
6. Samochód, autobus, rower? Dlaczego?
7. Co powoduje na Twojej twarzy natychmiastowy uśmiech?
8. Gdybyś mógł/ mogła zagrać swoją ulubioną postać w filmie, to jaka by to była postać?
9. Do jakiej postaci książkowej jesteś najbardziej podobny/ podobna?
10. Ulubiona potrawa?
11. Co myślisz o polskich filmach?